Sierpień, czyli połowa sezonu w ogrodzie, czas na przegląd warzywnika. Część warzyw już zebrałem, lub wciąż zbieram. Inne pięknie się kolorują, a na jeszcze inne przyjdzie mi trochę poczekać. Staram się przynajmniej raz w tygodniu, pomijając weekend pojechać na działkę i podlać warzywa, nie mówiąc już o plewieniu. Staram się, ale nie zawsze wychodzi. Często w tygodniu po prostu nie ma na to czasu, a w weekend trafia się jakieś wyjście. Chociaż w tym dziwnym roku, tych wyjść jest zdecydowanie mniej, więc i czasu na przypilnowanie ogródka jakoś tak więcej. Droga na działkę Na działkę mam około 28 kilometrów. Nie jest to może jakoś bardzo daleko, no ale nie można powiedzieć, że to taka podmiejska rekreacja. Jakby nie patrzeć to ponad 30 minut jazdy. Często jednak udaje mi się zwolnić godzinkę z pracy i czmychnąć na działkę pociągiem. Mam ten komfort gdyż z pracy na stację mam około 15 minut spacerkiem. A ze stacji docelowej…
-
-
Wino z zielonej herbaty po trzech tygodniach od nastawienia.
Dziś mija 21 dni od kiedy nastawiłem wino z zielonej herbaty, żurawiny, rodzynek i odrobiny suszonej śliwki. Składniki i proporcje opisałem w poprzednich wpisach. Drożdże dość mocno wyhamowały. Fermentacja z burzliwej przeszła w cichą. Słychać charakterystyczne bul bul bul, ale już nie z taką częstotliwością jak to miło miejsce trzy tygodnie temu. Wino z zielonej herbaty wyhamowało! Zaglądnąłem kontrolnie do winka aby nim porządnie zamieszać i zmierzyć poziom BLG i o dziwo BLG jest równe 12 stopniom. Czyli przez 11 dni drożdże przerobiły jedynie 4 BLG. Czy to dobrze czy źle tego nie wiem. Wino w smaku jest dość słodkie, czuć owoce i czuć alkohol. Jest takie jakby lekko gazowane znaczy jeszcze pracuje, jeszcze jest co do przerobienia. 12 BLG pewnie do zera nie zejdzie. Wcześniej drożdże padną, ale jeszcze z połowę cukru powinno się na alkohol zamienić. Z tym winem…
-
Pierwszy odczyt BLG. Wino z zielonej herbaty
Wino z zielonej herbaty nastawiłem 5 marca i w przeciwieństwie do tego z winogron nie zaczęło bulgotać jakoś tak bardzo szybko. Ale już następnego dnia w rurce fermentacyjnej była burza, mniej więcej co 10 sekund uwalniały się gazy. Uspokoiłem się gdyż myślałem, że w zbyt wysokiej temperaturze rozpuszczałem drożdże. Czas na odczyt BLG. Dzisiaj otworzyłem pojemnik fermentacyjny w celu dokonania pomiaru stopni BLG. Od tego czasu kilka razy nim zamieszałem. Drożdże pracują jak szalone i zawartość cukru w moszczu z 25 BLG spadła do 13. We wtorek będę dodawał drugą część cukru i robił kolejny pomiar, wtedy pewnie też napiszę coś więcej.
-
Wysiałem warzywa
Sobota, piękny dzień na prace warzywne. Po krótkiej inwentaryzacji tego co mi zostało z nasion zabieram się do wysiewów. Warzywa już czekają w torebkach. Mam 20 litrowy worek ziemi do rozsadów i sądzę, że wystarczy. Do wysiania mam następujące warzywa: pomidory koktajlowe papryczki chili rzodkiewkę rukolę szczypiorek i to chyba wszystko Po kilku dniach dam znać do pierwsze wyszło z ziemi. Pierwsza z ziemi wylazła rzodkiewka. Generalnie aż miło patrzeć jak rośnie. Trzeba będzie zaraz pikować i znów dalsze czekanie.
-
Swojskie zakupy numer dwa
3 października udałem się do znanego i lubianego sklepu Świat Drożdzy, na kolejne zakupy, oczywiście do tego lepszego punktu i kupiłem: Balon 20 litrów w koszu plastikowym: 72 zł Mega gęste sitko: 5,50 zł Lejek do balonu: 7,50 zł Rurka fermentacyjna szklana: 2,70 zł Rurka fermentacyjna plastikowa: 1,50 zł Korek gumowy do balonu: 2,20 zł Pojemnik fermentacyjny 20 l.: 21,00 zł Wężyk do obciągu wina z gruszką: 14,40 zł OXI 20 gr. do wyczyszczenia balonu: 3,50 zł Razem: 130,30 zł Pojemnik fermentacyjny, który dziś kupiłem nie miał już dziury na kurek. Ma za to dziurę na rurkę fermentacyjną i taki gumowy korek. Co kupiłem niepotrzebnie? Na pewno nie kupował bym wężyka do spuszczania wina z gruszką. Tradycyjna metoda wężyk – usta sprawdza się idealnie! Więc mogło być trochę taniej. Co poradzić, człowiek się uczy całe życie! Zakupy…
-
Pierwsze swojskie zakupy
17 września udałem się na zakupy do sklepu Świat drożdży w Rzeszowie. Moje pierwsze swojskie zakupy. Najpierw na ulicę Sondeja, nie polecam. A później na ulicę Dębicką, zdecydowanie polecam. Do dziś tam robię zakupy. Niby firma ta sama a obsługa o niebo lepsza. Swojskie zakupy. Co kupiłem: Pojemnik fermentacyjny 25 l.: 36 zł Kranik do pojemnika: 11 zł Rurkę fermentacyjną: 1,5 zł Cukromierz: 9,50 zł Drożdże aktywne Fermvin 7013: 3,70 zł Pożywkę winiarską Spirit ferm: 1,80 zł Rurkę do zlewania/butelkowania: 1,50 zł Reduktor osadu: 2,50 zł Razem: 66 zł, na paragonie nie było rurki do zlewania. Dodatkowo w sklepie 1000 drobiazgów czy jakoś tak kupiłem dwa zwykłe termometry ścienne. Jeden docelowo poszedł do piwnicy, drugi do garażu. Termometr ścienny: 2 x 6 zł, czyli 12 zł No i w jakimś spożywczym kupiłem 5 kilogramów cukru za około 10…
-
Pierwsze swojskie zbiory
Zaczęło się, o czym pisałem w pierwszym wpisie, we wrześniu. Dokładnie 16 września 2018 roku, gdy podczas wizyty u teściów zostałem namówiony do zerwania winogron. Bo szkoda żeby opadły, bo wino sobie zrobisz i tak dalej. W sumie wina nigdy nie robiłem, może czas najwyższy spróbować? Zbiory były udane, więc czas na wino. Po zebraniu, odszypułkowaniu i przewiezieniu winogrona do domu zważyłem je i wyszło 7.8 kilograma surowca. Ubiłem wszystko tłuczkiem do ziemniaków i wystawiłem na noc na balkon, żeby nie zaczynać fermentacji, wiadomo, zimniej to drożdże z winogron nie zaczną pracować. Nie mam jeszcze pojemników fermentacyjnych, swojskie zakupy dopiero jutro. Dziś moszcze leżakuje w dwóch dużych garach na balkonie. Zbiór numer 2 18 września pojechałem na kolejne zbiory. Tym razem zebrałem około 12,2 kg. Czyli z tym pierwszym zbiorem mam w sumie 20 kilogramów winogron. Teraz wszystko do pojemnika fermentacyjnego. Kupionym wczoraj cukromierzem sprawdziłem zawartość…
-
Podsumowanie wydatków
W tym wpisie postaram się zebrać i na bieżąco dopisywać wydatki związane ze swojskim przerabianiem owoców na wino, warzyw na przetwory mąki na chleb i tak dalej. Prawdopodobnie nie będzie to 100% wydatków, nie wszystkie zapamiętam, część celowo nie zanotuję, jak np. woda czy swój czas. Ale te, które ponoszę w sklepie będę się starał tu zapisywać. Po co? A no po to aby w przyszłości móc porównać cenę na przykład cukru, albo tego ile finalnie kosztowała mnie butelka domowego, swojskiego wina.
-
Svojskie. Czyli o co chodzi?
W ubiegłym roku, tak gdzieś koło września postanowiłem zrobić pierwszy raz w życiu wino domowe. Domowe, czyli swojskie. No ale, żeby nie było za bardzo swojsko wymyśliłem, że coś w nazwie musi być charakterystycznego, dlatego w adresie bloga zamieniłem w na v i tak powstało svojskie. Czy to dobry pomysł? Nie wiem. Mi się podoba! No ale o co w tym chodzi? Chodzi o to, żeby w przyszłości nie szukać po internetach przepisów na domowe wino, a zaglądnąć do swojego bloga i sprawdzić ile szło winogron, ile drożdży. Ile kosztował cukier, a ile w sumie produkcja całego wina. No i ile tego wina uzyskałem. O czym będzie svojskie? Pewnie nie trudno się domyślić, że będzie głównie o winie domowym, ale nie tylko. Chcę tutaj pisać również o swojskich, uprawianych domowym sposobem, bez zbędnej chemii, warzywach i owocach, tych balkonowych jak i działkowych. A jak będzie to jak zwykle czas pokaże. Póki co tyle i do następnego wpisu. Pozdrawiam, Marek