2 stycznia i już otwarcie sezony? Brzmi dziwnie, ale tak jest. Dzisiaj są urodziny mojego Taty, wczoraj były jego imieniny więc świętujemy trzeci dzień, bo jeszcze był przecież sylwester!
Pojechaliśmy na wieś. Auto zapakowane pod korek. Już nic do bagażnika by się nie zmieściło. Dojechaliśmy na nasze błonie, pokręciliśmy się po działce i poszliśmy do lasu. Plan na wyście do lasu było już jakiś czas temu, ale nigdy nie było czasu bo w szczycie sezonu to na działce jest sporo rzeczy do zrobienia. Pogoda na wsi dziś była piękna, słońce, mało chmur, no i ciepło jak na drugi dzień stycznia, chyba z 5 stopni na plusie.
W lesie jak to w lesie, cudownie, powietrze świeże, czyste, pachnące. Najpierw zobaczyliśmy działkę, na której jakiś sąsiad ma się budować, później poszliśmy do naszego lasu. Pochodziliśmy po łąkach, krzakach, strumyku, górkach i zaroślach. Ucierpiała też trochę moja kurtka, ale po pierwsze nie w lesie a już jak zeszliśmy z lasu i znalazłem kilka krzaków dzikiej róży, która podjadłem i zahaczyłem i kolce. A po drugie to i tak jej nie lubię bo ma trochę za krótkie rękawy.
W lesie zasiało się sporo maleńkich jodełek, kilka z nich wziąłem na działkę, dokładnie pięć sztuk. Mam nadzieję, że się przyjmą i za kilka lat będę je miał w domu na Święta :)
Poza tym zobaczyłem pierwszy raz w życiu jak bluszcz okręcił się wokół drzewa, na kilkanaście metrów do góry! Tak, że aż w nie się wczepił. Kilka zdjęć będzie poniżej.
Jak już zeszliśmy do domku to Mama zrobiła pysznej kawy i zjedliśmy trochę ciasta, ja z Żonką posadziliśmy jodełki. Wcześniej Tata posadził kilka sadzonek tej dzikiej róży. Mam nadzieje, że się przyjmie i będę miał okazję zrobić wino z dzikiej róży.